Witajcie Kochani!
Wiem że bardzo długo nie pisałam, ale mimo że bardzo chciałam to nie miałam takiej możliwości.
W tym czasie wiele się wydarzyło, a przede wszystkim ZAKOŃCZYŁAM swoją kurację Aknenorminem. Czas więc na wnioski i podsumowanie efektów, tych dobrych i tych gorszych.
Zacznę może od tego jak się skończyło... Niestety dość dziwnie. Po tym jak wzięłam ostatnią tabletkę nawiedził mnie szereg efektów ubocznych, które powinny mieć miejsce w trakcie kuracji.
Zaczęło się od tego, że jakieś 4 dni po ostatniej kapsułce na powiece zrobił mi się stan zapalny, obejmujący całą szerokość powieki. Generalnie oko wyglądało jak podbite i zakres widzenia był ograniczony, ale z pomocą okulisty udało się z tego wyjść :).
Po drugie, mocne bóle brzucha wraz z gorączką. Miało to miejsce mniej więcej przy tym jak oko kończyło się leczyć. Kilka dni i przeszło.
Następnie ból zęba (to już raczej nie jest związane z Aknenorminem ale nie mogę stwierdzić tego na 100%), które ostatecznie skończyło się wyrwaniem.
Także jak widzicie było ciężko. Na dzień dzisiejszy minął miesiąc i trochę od zakończenia kuracji.
Pytanie podstawowe, na które pewnie większość z Was chciałby znać odpowiedź: Jakie są efekty?
Powiem Wam, że dość zadowalające :) . Jak na razie nic większego się nie pojawia, a wszystkie zmiany jakie wychodzą na twarzy (jest ich niewiele) dość szybko znikają. Pozostały blizny, ale powiem Wam, że wcale nie ubolewam z tego powodu. Nie są one bardzo widoczne, a pod makijażem prawie w ogóle ich nie widać. Dodatkowo są oznaką stoczonej i póki co wygranej walki :).
Byłam również u swojej dermatolog, która powiedziała, że ten Aknenormin, który jeszcze jest w organizmie będzie z czasem zmniejszał widoczność tych blizn.
Cała reszta wróciła do normy, i co ciekawe wrócił łojotok (ughhh...), ale zmiany trądzikowe się nie pojawiają. Powiem szczerze, że nie jestem w stanie tego pojąć ;). Wszystkie efekty uboczne związane z przyjmowaniem tabletek już zniknęły.
Co teraz?
Teraz będę stosowała Differin i Skinoren, żeby utrzymać efekt jaki został osiągnięty. Powoli mogę wdrażać już różne zabiegi i stosować peelingi. I niestety coś będę musiała z tego wybrać, bo z przykrością muszę stwierdzić, że Aknenormin nie działa na zaskórniki, przynajmniej u mnie. Ale tak szczerze mówiąc to one chyba były najmniejszym problemem z tego wszystkiego ;).
Czy polecam kurację retinoidami?
Moi drodzy, odpowiedź jest jedna - tak. Bardzo długo zmagałam się z trądzikiem i powiem szczerze, że jasne, bałam się kiedy pojawiały się efekty uboczne, pojawiały się pytania "A co jeśli mi to nie minie po skończeniu kuracji?". Ale teraz już wiem, że wszystko to co było złe zniknęło, a efekt jest bez dwóch zdań warty poświęcenia.
Nie ma co ukrywać, że w trakcie kuracji zdobywamy wiele nowych nawyków, jak chociażby używanie kropli do oczu, smarowanie twarzy kremem nawilżającym, częste pobieranie krwi, itp. Ale słuchajcie, naprawdę warto, zobaczycie, że to się opłaca, mimo, że na początku będziecie mieć wiele wątpliwości, szczególnie jeśli Wasza kuracja będzie - tak jak moja - szła powoli.
Ważna jest jednak opieka dobrego dermatologa, który będzie miał dobre spojrzenie i będzie obeznany w temacie leczenia retinoidami, dlatego że czasem trzeba będzie trochę zaryzykować, a czasem lepiej tego nie robić. A o ile Wasz lekarz będzie mądry, to zrobi to tak, żeby po pierwsze nic Wam się nie stało, a po drugie wyleczy Was z trądziku.
Czy to, że skończyłam kurację oznacza, że nie będę już prowadziła bloga (który w sumie nie jest jeszcze jakoś szczególnie rozwinięty ;) )?
Nie ma takiej opcji. Blog zostaje i będę go prowadziła, bo nie podzieliłam się jeszcze z Wami wszystkimi moimi sposobami, przemyśleniami, czy radami, no i oczywiście wsparciem. Poza tym, teraz kiedy moja twarz powróciła już do stanu sprzed metamorfozy, czyli zamieniła się znowu z intensywnie suchej na intensywnie tłustą to... no cóż, będą dodatkowe rady i sposoby sprawdzone też na tym rodzaju cery! A niestety, moim zdaniem, cera tłusta jest 100 razy gorsza od suchej :(. No ale, nie ma co się poddawać!
Pamiętaj, że dasz sobie radę, jakąkolwiek masz cerę, jakikolwiek jest stan Twojej skóry, na pewno da się z tego wyjść! I nie poddawaj się, mimo, że wiem jak ciężko jest czasami utrzymać dobry nastrój i uświadomić sobie, że trądzik nie przysłania ani Twojego piękna, ani Twojej osobowości, bo jedno i drugie jest tak samo ważne!
A tym, którzy zakończyli kurację retinoidami zadam pytanie :) Jak się zakończyła Wasza kuracja? Udało się osiągnąć efekt, z którego jesteście zadowoleni czy nie? Piszcie :)))
Jeżeli ktoś ma jakieś pytania, również piszcie w komentarzach, a ja chętnie odpowiem.
środa, 4 listopada 2015
niedziela, 13 września 2015
Jedzenie a trądzik - jak to jest?
Cześć kochani,
Dzisiaj chciałabym poruszyć bardzo częsty i dość popularny temat o tym, jak to co spożywamy wpływa na wygląd naszej cery. Wokół tego zagadnienia stworzyło się wiele mitów, a niektóre z nich bardzo trudno obalić.
Zacznijmy od tego, że tak naprawdę to nie ma badań, które potwierdzałyby wpływ jedzenia na powstawanie trądziku. Więc prościej mówiąc, nieważne co jemy, żadne zmiany nie powinny się pojawiać. Szczerze powiem, że można by to uznać za taką pół-prawdę ;). Jak większość z Was pewnie się orientuje, czasem jest tak, że zrobimy sobie wycieczkę do fast-foodu i zamówimy jakąś kanapkę, a w naszych oczach pojawia się strach i pytanie "Jak ja będę wyglądać za dwa dni????". Gorzej z odpowiedzią. Prawda jest taka, że każdy organizm reaguje inaczej i to, że ktoś po hamburgerze będzie wyglądał okropnie, nie oznacza wcale, że Ty też lub ktoś inny. Najprostsza metoda, żeby się dowiedzieć? Po prostu zjeść i obserwować, co się dzieje. Co ciekawe tego typu eksperymenty nie dotyczą tylko fast-foodów, słodyczy, czy innych rzeczy powszechnie uważanych za niezdrowe. Ostatnio czytałam, że u sporej ilości osób pogorszenie związane ze zmianami na twarzy występuje po zjedzeniu....uwaga, uwaga...jajek. Postanowiłam to sprawdzić na sobie i...podziałało ;). Po odstawieniu jajek na twarzy pojawiało mi się rzeczywiście mniej zmian. Co więcej, problematycznym produktem jest również mleko. O ile takie ze sklepu nie powinno nam jakoś bardzo zaszkodzić, to takie prosto od krowy już może. Z prostej przyczyny, może zawierać hormony, które wpłyną na funkcjonowanie naszego organizmu i ten fakt jest już potwierdzony naukowo.
Co więc jeść?
Sprawa jest prosta, dietę ustalamy sobie sami, po metodach prób i błędów. Ale oczywiście są produkty, które w większości przypadków powodują pojawianie się nowych zmian i bardzo łatwo je wymienić. Są to:
- słodycze
- fast-foody
- orzechy!
- suszone owoce
- mleko prosto od krowy
- słone przekąski (np. chipsy)
- kolorowe napoje
W tej zakazanej grupie znajdują się głównie przekąski. I tu się pojawia problem, bo przecież "jak to? To ja już nic nie mogę jeść?". Oczywiście możesz :). Tak jak mówiłam wcześniej, sprawdź wszystko. Weźmy np. takie słodycze, może się okazać, że po czekoladzie stan Twojej cery faktycznie się pogorszy, ale tydzień później zjesz żelki i...nic. Wszystko będzie ok. Podstawa to sprawdzić!
Jeżeli czytacie opinie w internecie to pamiętajcie, że organizm jakiejś osoby może być zupełnie odmienny od Waszego, jak już wiele razy w tym poście wspominałam. Wiem, że takie sprawdzanie na sobie wymaga dużej odwagi i cierpliwości, ale uwierz mi, że będzie Ci wtedy łatwiej, bo nie trzeba będzie z diety wykluczyć całych grup produktów, a jedynie niektóre z nich.
To tyle na dzisiaj, mam nadzieję, że rozwiałam chociaż część wątpliwości i obiecuję, że w niedługim czasie pojawią się jakieś pomysły na SMACZNE i w większości takie przekąski, które powinny być bezpieczne :).
Trzymajcie się dzielnie :)
Dzisiaj chciałabym poruszyć bardzo częsty i dość popularny temat o tym, jak to co spożywamy wpływa na wygląd naszej cery. Wokół tego zagadnienia stworzyło się wiele mitów, a niektóre z nich bardzo trudno obalić.
Zacznijmy od tego, że tak naprawdę to nie ma badań, które potwierdzałyby wpływ jedzenia na powstawanie trądziku. Więc prościej mówiąc, nieważne co jemy, żadne zmiany nie powinny się pojawiać. Szczerze powiem, że można by to uznać za taką pół-prawdę ;). Jak większość z Was pewnie się orientuje, czasem jest tak, że zrobimy sobie wycieczkę do fast-foodu i zamówimy jakąś kanapkę, a w naszych oczach pojawia się strach i pytanie "Jak ja będę wyglądać za dwa dni????". Gorzej z odpowiedzią. Prawda jest taka, że każdy organizm reaguje inaczej i to, że ktoś po hamburgerze będzie wyglądał okropnie, nie oznacza wcale, że Ty też lub ktoś inny. Najprostsza metoda, żeby się dowiedzieć? Po prostu zjeść i obserwować, co się dzieje. Co ciekawe tego typu eksperymenty nie dotyczą tylko fast-foodów, słodyczy, czy innych rzeczy powszechnie uważanych za niezdrowe. Ostatnio czytałam, że u sporej ilości osób pogorszenie związane ze zmianami na twarzy występuje po zjedzeniu....uwaga, uwaga...jajek. Postanowiłam to sprawdzić na sobie i...podziałało ;). Po odstawieniu jajek na twarzy pojawiało mi się rzeczywiście mniej zmian. Co więcej, problematycznym produktem jest również mleko. O ile takie ze sklepu nie powinno nam jakoś bardzo zaszkodzić, to takie prosto od krowy już może. Z prostej przyczyny, może zawierać hormony, które wpłyną na funkcjonowanie naszego organizmu i ten fakt jest już potwierdzony naukowo.
Co więc jeść?
Sprawa jest prosta, dietę ustalamy sobie sami, po metodach prób i błędów. Ale oczywiście są produkty, które w większości przypadków powodują pojawianie się nowych zmian i bardzo łatwo je wymienić. Są to:
- słodycze
- fast-foody
- orzechy!
- suszone owoce
- mleko prosto od krowy
- słone przekąski (np. chipsy)
- kolorowe napoje
W tej zakazanej grupie znajdują się głównie przekąski. I tu się pojawia problem, bo przecież "jak to? To ja już nic nie mogę jeść?". Oczywiście możesz :). Tak jak mówiłam wcześniej, sprawdź wszystko. Weźmy np. takie słodycze, może się okazać, że po czekoladzie stan Twojej cery faktycznie się pogorszy, ale tydzień później zjesz żelki i...nic. Wszystko będzie ok. Podstawa to sprawdzić!
Jeżeli czytacie opinie w internecie to pamiętajcie, że organizm jakiejś osoby może być zupełnie odmienny od Waszego, jak już wiele razy w tym poście wspominałam. Wiem, że takie sprawdzanie na sobie wymaga dużej odwagi i cierpliwości, ale uwierz mi, że będzie Ci wtedy łatwiej, bo nie trzeba będzie z diety wykluczyć całych grup produktów, a jedynie niektóre z nich.
To tyle na dzisiaj, mam nadzieję, że rozwiałam chociaż część wątpliwości i obiecuję, że w niedługim czasie pojawią się jakieś pomysły na SMACZNE i w większości takie przekąski, które powinny być bezpieczne :).
Trzymajcie się dzielnie :)
wtorek, 4 sierpnia 2015
izoRozwiązanie: suche usta
Cześć :)
Dzisiaj zmierzymy się z pierwszym problemem podczas kuracji retinoidami, a mianowicie suchymi ustami. Jest to problem, który dotyka praktycznie każdą osobę leczącą się w ten sposób.
Co ważne, pomadkę ochronną powinniśmy już stosować na samym początku rozpoczęcia leczenia, nie zważając na to, że wtedy wszystko jest jeszcze ok.
Pamiętajcie o tym, żeby pomadkę mieć w każdym możliwym miejscu. W torebce, na szafce w kuchni, w łazience, w kosmetyczce. To bardzo ważne, żebyście mogli nawilżyć usta, kiedy zajdzie taka potrzeba, bo w innym przypadku będą one wyglądać brzydko, ponieważ zaczną Wam odchodzić pojedyncze skórki i usta będą nieregularne.
Nie polecam tylko wkładania pomadki do kieszeni spodni, ze względu na to, że bardzo szybko się rozpuszcza i potem jest problem z tym, żeby ładnie wygadała na ustach, a nie jak grudki jakiejś substancji ;).
Sama wypróbowałam naprawdę dużo pomadek, ale trzy z nich okazały się dla mnie bardzo dobre. A oto i one:
1. Zdecydowanie najlepsza - Carmex, balsam do ust w sztyfcie.
2. Axotret pomadka
Koniec końców, którąś z tych trzech pomadek warto wypróbować. Na początku sięgnijcie po Axotret lub Bielendę, jeżeli one nie będą pomagały to kupcie Carmex, który powinien zadziałać na każdy problem i doprowadzić walkę z suchymi ustami do końca :).
Dzisiaj zmierzymy się z pierwszym problemem podczas kuracji retinoidami, a mianowicie suchymi ustami. Jest to problem, który dotyka praktycznie każdą osobę leczącą się w ten sposób.
Co ważne, pomadkę ochronną powinniśmy już stosować na samym początku rozpoczęcia leczenia, nie zważając na to, że wtedy wszystko jest jeszcze ok.
Pamiętajcie o tym, żeby pomadkę mieć w każdym możliwym miejscu. W torebce, na szafce w kuchni, w łazience, w kosmetyczce. To bardzo ważne, żebyście mogli nawilżyć usta, kiedy zajdzie taka potrzeba, bo w innym przypadku będą one wyglądać brzydko, ponieważ zaczną Wam odchodzić pojedyncze skórki i usta będą nieregularne.
Nie polecam tylko wkładania pomadki do kieszeni spodni, ze względu na to, że bardzo szybko się rozpuszcza i potem jest problem z tym, żeby ładnie wygadała na ustach, a nie jak grudki jakiejś substancji ;).
Sama wypróbowałam naprawdę dużo pomadek, ale trzy z nich okazały się dla mnie bardzo dobre. A oto i one:
1. Zdecydowanie najlepsza - Carmex, balsam do ust w sztyfcie.
Carmex, nie jest nawet reklamowany jako pomadka, a jako balsam ochronny do ust. Powiem szczerze, że jest to najlepszy specyfik do ust, jaki udało mi się znaleźć. Jeżeli stosujemy go w trakcie kuracji to usta będą wyglądały tak jak przed leczeniem (a może nawet lepiej ;) ). Carmex w Rossmanie kosztuje 13 zł, także nie jest jeszcze tak źle. Takie opakowanie jak na obrazku mi wystarcza na około 2 miesiące, przy dość intensywnym używaniu, tzn. co jakieś 2 godziny i po posiłkach.
Dodatkowo pozostawia usta ładnie błyszczące, co jest jego kolejnym atutem :).
Ważna rzecz w przypadku Carmexu to także filtr jaki posiada, a mianowicie SPF 15.
Z tego co wiem dostępna jest też wersja truskawkowa, czyli dla tych którzy lubią jeść pomadki ;).
Wygląd Carmexu jest trochę niekorzystny w stosunku do innych pomadek, bo przypomina klej, ale jest to mało znacząca kwestia, patrząc na to jak działa.
UWAGA!
Carmex ma to do siebie, że nie ma takiej twardej konsystencji, jak inne pomadki i ze względu na to bardzo łatwo rozpuszcza się w upale. Wtedy czas na jaki wystarcza ulega dość dużemu skróceniu, bo po prostu automatycznie więcej nakładamy go na usta :).
2. Axotret pomadka
Pomadka Axotret zawiera w sobie olej ze słodkich migdałów, witaminę E i filtry UVA i UVB. Skład jest bardzo fajny i o dziwo nie znalazłam drugiej pomadki, która zawierałaby to samo.
Axotret jest bardzo dobrą opcją dopóki nie przyjmujemy dużej dawki leku. Wtedy sprawdza się fenomenalnie. Problem zaczyna się, kiedy dawka jest zwiększona. Wtedy pomadka dalej sobie radzi, ale już nie tak dobrze. Skórki z ust dalej schodzą tylko, że w mniejszym stopniu.
Co więcej, kiedy problemy z naszymi ustami są coraz większe, pomadka Axotret brzydko osadza się na skórkach ust, co wygląda niezbyt przyjemnie. Mimo wszystko w momencie, kiedy jeszcze nie ma tragedii na naszym ustach to wtedy działa super, nadając ustom bardzo ładny perłowy połysk (może to stanowić jednak pewien problem dla panów, dlatego polecałabym im bardziej Carmex, ze względy na to, że jego połysk nie jest perłowy).
Jednak główny problem z tą pomadką to jej dostępność. Wiem, że swego czasu była dodawana do różnych retinoidów (przede wszystkim tabletek Axotret, ale nie tylko), ale teraz już tak chyba nie jest. Ja swoją dostałam od dermatologa do wypróbowania, dlatego trudno mi powiedzieć ile kosztuje, a tym bardziej gdzie ją można zdobyć. Jeżeli jednak gdzieś ją zobaczycie to bierzcie śmiało :).
Jeden sztyft wystarczył mi na około 3-4 miesiące używania, ale tak jak wcześniej wspominałam było to w czasach kiedy miałam mniejszą dawkę, używała, jej wtedy około 4 - 5 razy dziennie.
3. Bielenda - kompres do ust regenerujący
Pomadka Bielendy jest bardzo podobna do Axotretu. Z tym, że różni się od niego faktem, że nie osadza się brzydko na ustach, kiedy problemy z ich wysychaniem są coraz większe Ma też troszkę mniej perłowy kolor po nałożeniu, więc lepiej sprawdzi się dla panów. Chociaż różowe opakowanie może trochę odstraszać ;). Co więcej Bielenda nie rozpuszcza się aż tak w wysokiej temperaturze.
Jej zdecydowanym minusem jest fakt, że nie zawiera filtrów, które podczas kuracji są bardzo ważne. Oczywiście na opakowaniu jest napisane, że chroni przed Słońcem, ale informacji o filtrze nigdzie nie ma. I to ją różni od Axotretu.
Czas na jaki mi wystarcza jest podobny do czasu poprzedniej opisanej pomadki.
Koniec końców, którąś z tych trzech pomadek warto wypróbować. Na początku sięgnijcie po Axotret lub Bielendę, jeżeli one nie będą pomagały to kupcie Carmex, który powinien zadziałać na każdy problem i doprowadzić walkę z suchymi ustami do końca :).
Niestety pomadki Nivei, które są bardzo popularne (i polecam je wszystkim po skończeniu kuracji) w trakcie leczenia nie działają zbyt dobrze w moim przypadku, ponieważ są one bardziej ochronne, np. w zimie przed mrozem, natomiast nie podczas mocnej kuracji przeciwtrądzikowej.
Na moich ustach nie sprawdził się również Blistex, a szczególnie jego zbyt słodki smak ;).
Pozostaje mi życzyć Wam udanych zakupów :) A może Ty polecisz jakąś pomadkę?
poniedziałek, 3 sierpnia 2015
Jak zacząć walkę z trądzkiem?
Cześć :)
Chciałabym dzisiaj parę słów napisać o tym jak w ogóle zacząć leczyć się w przypadku trądziku.
Po pierwsze, spróbujcie ocenić jak bardzo zaawansowany jest Wasz problem. Pamiętajcie, że jeden wyprysk na tydzień to jeszcze nie jest taki duży problem i wystarczy jakiś punktowy kremik z apteki :). Umówmy się, że kosmetyków przeciwtrądzikowych staramy się nie kupować w marketach, a raczej w aptekach.
Dopóki widzicie, że na Waszej skórze nie jest tak źle to możecie spróbować sami stosować kosmetyki przeciwtrądzikowe, typu toniki, żele do twarzy (o tym w następnych wpisach). Jeżeli przechodzi to super, jeśli nie to umawiamy się do lekarza.
Ważna też jest kwestia tego jaki mamy rodzaj trądziku, ale to już pozostawiamy dermatologowi.
A więc w momencie, kiedy widzimy, że to co się dzieje na naszej twarzy, plecach lub dekolcie, sprawia nam dyskomfort należy się udać do lekarza dermatologa. I nie bójcie się do niego iść! Ja się bałam, a gdybym poszła kilka lat wcześniej to może już od dawna nie miałabym tego problemu. Robicie więc tak, że szukacie jakiegoś dobrego lekarza dermatologa w Waszej okolicy (możecie popytać innych) i idziecie do niego. Pamiętajcie, buzia ma być umyta. Nie ma się czego wstydzić przed lekarzem. Na pewno widział już dużo gorsze rzeczy na studiach i w trakcie swojej praktyki lekarskiej i to co mu pokażecie nie będzie dla niego czymś niesamowitym, o czym zaraz będzie plotkował do innych :).
Co do wyboru dermatologa pozwolę sobie zrobić małą dygresję. Leczyłam się do tej pory u dwóch dermatologów. Jedna z nich była jedną z najlepszych w mieście i nie potrafiła mnie za nic wyleczyć w trądziku. O drugiej jest wiele złych opinii w internecie, a to ona sobie dała radę. Wnioski z tego są dwa:
1. Jeżeli znajdziecie jakiegoś lekarza i będziecie widzieć, że jego leczenie przez długi czas nie przynosi efektów to zmieńcie go i nie bójcie się tego. Inny lekarz może mieć lepsze sposoby i świeższe spojrzenie na sprawę.
2. Nie zawsze należy się kierować opiniami :).
I właściwie to tyle, bo dalej już postępujcie z radami Waszego lekarza. Także sprawa jest prosta:
zaczynasz od stosowania kosmetyków przeciwtrądzikowych i patrzysz czy działają, jeżeli nie, zgłaszasz się do lekarza, jeżeli tak to wtedy możesz próbować dalej ich używać i patrzeć co się będzie działo.
Nie trudne. Prawda? Myślę, że bez problemu dasz sobie radę z tym zadaniem :).
Chciałabym dzisiaj parę słów napisać o tym jak w ogóle zacząć leczyć się w przypadku trądziku.
Po pierwsze, spróbujcie ocenić jak bardzo zaawansowany jest Wasz problem. Pamiętajcie, że jeden wyprysk na tydzień to jeszcze nie jest taki duży problem i wystarczy jakiś punktowy kremik z apteki :). Umówmy się, że kosmetyków przeciwtrądzikowych staramy się nie kupować w marketach, a raczej w aptekach.
Dopóki widzicie, że na Waszej skórze nie jest tak źle to możecie spróbować sami stosować kosmetyki przeciwtrądzikowe, typu toniki, żele do twarzy (o tym w następnych wpisach). Jeżeli przechodzi to super, jeśli nie to umawiamy się do lekarza.
Ważna też jest kwestia tego jaki mamy rodzaj trądziku, ale to już pozostawiamy dermatologowi.
A więc w momencie, kiedy widzimy, że to co się dzieje na naszej twarzy, plecach lub dekolcie, sprawia nam dyskomfort należy się udać do lekarza dermatologa. I nie bójcie się do niego iść! Ja się bałam, a gdybym poszła kilka lat wcześniej to może już od dawna nie miałabym tego problemu. Robicie więc tak, że szukacie jakiegoś dobrego lekarza dermatologa w Waszej okolicy (możecie popytać innych) i idziecie do niego. Pamiętajcie, buzia ma być umyta. Nie ma się czego wstydzić przed lekarzem. Na pewno widział już dużo gorsze rzeczy na studiach i w trakcie swojej praktyki lekarskiej i to co mu pokażecie nie będzie dla niego czymś niesamowitym, o czym zaraz będzie plotkował do innych :).
Co do wyboru dermatologa pozwolę sobie zrobić małą dygresję. Leczyłam się do tej pory u dwóch dermatologów. Jedna z nich była jedną z najlepszych w mieście i nie potrafiła mnie za nic wyleczyć w trądziku. O drugiej jest wiele złych opinii w internecie, a to ona sobie dała radę. Wnioski z tego są dwa:
1. Jeżeli znajdziecie jakiegoś lekarza i będziecie widzieć, że jego leczenie przez długi czas nie przynosi efektów to zmieńcie go i nie bójcie się tego. Inny lekarz może mieć lepsze sposoby i świeższe spojrzenie na sprawę.
2. Nie zawsze należy się kierować opiniami :).
I właściwie to tyle, bo dalej już postępujcie z radami Waszego lekarza. Także sprawa jest prosta:
zaczynasz od stosowania kosmetyków przeciwtrądzikowych i patrzysz czy działają, jeżeli nie, zgłaszasz się do lekarza, jeżeli tak to wtedy możesz próbować dalej ich używać i patrzeć co się będzie działo.
Nie trudne. Prawda? Myślę, że bez problemu dasz sobie radę z tym zadaniem :).
niedziela, 2 sierpnia 2015
Trochę opowiadania :)
Hej, hej :)
Miałam mały problem z tym o czym napisać drugiego posta, bo miałam kilka pomysłów. Ostatecznie zdecydowałam, że opiszę jak to jest z tą moją kuracją retinoidami doustnymi i czym one w ogóle są.
Retinoidy to bardzo mocne leki, które stosowane są przeciwko trądzikowi. Kuracja nimi jest długa i wymagająca dużych pokładów cierpliwości, dlatego, że w trakcie stosowania leku, często może być tak, że są tak zwane "wysypy". Czasem zdarzają się one nawet po kilku miesiącach od rozpoczęcia leczenia. Ale o tym później. O tym, że retinoidy dosutne są naprawdę mocnymi lekami świadczy fakt, że lekarz powinien zalecić ich stosowanie dopiero po dwóch NIEUDANYCH terapiach antybiotykowych. Mimo to sporo osób (w tym ja) się na nie decyduje, bo w 90% przypadków prowadzą one do wyleczenia trądziku i to na długi czas.
Ja swoją terapię już kończę (teraz zaczynam 11 miesiąc) i choć spodziewałam się lepszych efektów, to i tak są one co najmniej zadowalające. W moim przypadku, kuracja przebiega chyba w najbardziej pechowy sposób w jaki może ;). To znaczy tabletki zaczynały działać dość opornie, w między czasie miałam dwa "wysypy". Ale to wszystko przebiega inaczej w każdym indywidualnym przypadku. U Ciebie leki mogą zacząć działać po miesiącu :). U mnie zaczęły działać wtedy, kiedy większość kończy swoją kurację, czyli na przełomie piątego, szóstego miesiąca.
Kuracja generalnie wiąże się z różnymi plusami, jak i minusami. Wymienię je tutaj od pauz, natomiast w kolejnych wpisach będę starała się każdy rozwinąć i powiedzieć jak ja sobie radziłam z problemami.
Plusy kuracji (od tych chcę zacząć, ponieważ wg mnie są one ważniejsze):
+ najważniejsza oczywiście diametralna poprawa stanu cery
+ mniej przetłuszczające się włosy
+ brak błyszczenia twarzy
Minusy kuracji:
- wysuszone usta!
- czasem przesuszona skóra twarzy
- przesuszona skóra na ciele
- suche i piekące oczy
- zaparcia i krew podczas wypróżniania
- suche włosy
- łamiące się paznokcie
- stany depresyjne (w moim przypadku rzadkie)
- większe bóle mięśniowe podczas i po wysiłku fizycznym
- konieczność unikania długich pobytów na słońcu
Jak widzicie minusów jest dużo więcej, ale to nie ma znaczenia, ponieważ minusy da się bardzo łatwo pokonać. Ale trzeba o nich wspomnieć, bo nie ma co się oszukiwać, że kuracja Aknenorminem (Izotek też się zalicza, bo to to samo) należy do samych przyjemności.
Ale właśnie po to powstaje ten blog, żeby pomóc Wam sobie z tym wszystkim radzić :).
Chciałabym jeszcze napisać jedną rzecz, o której nie wspomniałam w poprzednim poście. Nie wiem ile jest podobnych blogów, nie wiem co na nich jest zamieszczane. I powiem szczerze nie będę sprawdzać. Z prostej przyczyny, chcę prowadzić ten blog po swojemu, nie zwracając uwagi na to co było gdzieś indziej, lub też nie było. Chcę po prostu opisać z perspektywy zwykłej dziewczyny jak to wszystko wygląda i jak to wszystko przeżywałam.
I jeszcze jedno, na blogu nie będę umieszczać tylko rzeczy związanych z leczeniem retinoidami. Zanim zaczęłam się nimi leczyć przez 8 lat stosowałam inne specyfiki, o których też bym Wam chciała napisać :). Także dla osób, które mają mniejszy trądzik, nie kwalifikujący się do leczenia retinoidami, też coś się tutaj znajdzie :).
Więc kochani, walczymy razem! I damy radę :)
Miałam mały problem z tym o czym napisać drugiego posta, bo miałam kilka pomysłów. Ostatecznie zdecydowałam, że opiszę jak to jest z tą moją kuracją retinoidami doustnymi i czym one w ogóle są.
Retinoidy to bardzo mocne leki, które stosowane są przeciwko trądzikowi. Kuracja nimi jest długa i wymagająca dużych pokładów cierpliwości, dlatego, że w trakcie stosowania leku, często może być tak, że są tak zwane "wysypy". Czasem zdarzają się one nawet po kilku miesiącach od rozpoczęcia leczenia. Ale o tym później. O tym, że retinoidy dosutne są naprawdę mocnymi lekami świadczy fakt, że lekarz powinien zalecić ich stosowanie dopiero po dwóch NIEUDANYCH terapiach antybiotykowych. Mimo to sporo osób (w tym ja) się na nie decyduje, bo w 90% przypadków prowadzą one do wyleczenia trądziku i to na długi czas.
Ja swoją terapię już kończę (teraz zaczynam 11 miesiąc) i choć spodziewałam się lepszych efektów, to i tak są one co najmniej zadowalające. W moim przypadku, kuracja przebiega chyba w najbardziej pechowy sposób w jaki może ;). To znaczy tabletki zaczynały działać dość opornie, w między czasie miałam dwa "wysypy". Ale to wszystko przebiega inaczej w każdym indywidualnym przypadku. U Ciebie leki mogą zacząć działać po miesiącu :). U mnie zaczęły działać wtedy, kiedy większość kończy swoją kurację, czyli na przełomie piątego, szóstego miesiąca.
Kuracja generalnie wiąże się z różnymi plusami, jak i minusami. Wymienię je tutaj od pauz, natomiast w kolejnych wpisach będę starała się każdy rozwinąć i powiedzieć jak ja sobie radziłam z problemami.
Plusy kuracji (od tych chcę zacząć, ponieważ wg mnie są one ważniejsze):
+ najważniejsza oczywiście diametralna poprawa stanu cery
+ mniej przetłuszczające się włosy
+ brak błyszczenia twarzy
Minusy kuracji:
- wysuszone usta!
- czasem przesuszona skóra twarzy
- przesuszona skóra na ciele
- suche i piekące oczy
- zaparcia i krew podczas wypróżniania
- suche włosy
- łamiące się paznokcie
- stany depresyjne (w moim przypadku rzadkie)
- większe bóle mięśniowe podczas i po wysiłku fizycznym
- konieczność unikania długich pobytów na słońcu
Jak widzicie minusów jest dużo więcej, ale to nie ma znaczenia, ponieważ minusy da się bardzo łatwo pokonać. Ale trzeba o nich wspomnieć, bo nie ma co się oszukiwać, że kuracja Aknenorminem (Izotek też się zalicza, bo to to samo) należy do samych przyjemności.
Ale właśnie po to powstaje ten blog, żeby pomóc Wam sobie z tym wszystkim radzić :).
Chciałabym jeszcze napisać jedną rzecz, o której nie wspomniałam w poprzednim poście. Nie wiem ile jest podobnych blogów, nie wiem co na nich jest zamieszczane. I powiem szczerze nie będę sprawdzać. Z prostej przyczyny, chcę prowadzić ten blog po swojemu, nie zwracając uwagi na to co było gdzieś indziej, lub też nie było. Chcę po prostu opisać z perspektywy zwykłej dziewczyny jak to wszystko wygląda i jak to wszystko przeżywałam.
I jeszcze jedno, na blogu nie będę umieszczać tylko rzeczy związanych z leczeniem retinoidami. Zanim zaczęłam się nimi leczyć przez 8 lat stosowałam inne specyfiki, o których też bym Wam chciała napisać :). Także dla osób, które mają mniejszy trądzik, nie kwalifikujący się do leczenia retinoidami, też coś się tutaj znajdzie :).
Więc kochani, walczymy razem! I damy radę :)
piątek, 31 lipca 2015
Cześć kochani!
Nareszcie się udało założyć bloga... Miałam wymyślone tysiące nazw tylko, że wszystkie były pozajmowane. Szkoda, ale ta też mi się podoba :).
Pierwsze posty są zazwyczaj najtrudniejsze, więc może zacznę od tego dlaczego w ogóle bloga zakładam. Problemy z trądzikiem mam od jakichś 8-9 lat. Powiem szczerze, że zaczęły się u mnie dużo wcześniej niż u moich rówieśników, dlatego już od dzieciństwa czułam się z tym dość niekomfortowo. Przeszłam przez rozmaite leczenia, stosowałam dziesiątki różnych produktów, żeby się tego pozbyć i wreszcie przychodzi końcówka terapii, która jako jedyna ma jakieś sensowne efekty. Ta kuracja to leczenie doustne retinoidami. Wiąże się ona z dużą liczbą nieprzyjemności, ale wg mnie warto. I tutaj dochodzimy do miejsca o czym będzie ten blog. Chciałabym Wam opisać, jak przebiega moja walka z trądzikiem i z jakimi problemami się napotykałam. Dać Wam gotowe rozwiązania, a czasem sama o coś zapytać. Ale co najważniejsze - WSPIERAĆ. Pamiętajcie, że mimo trądziku można być ładnym, można sobie radzić w życiu i mieć znajomych. I właśnie tacy jesteście, śliczni, mimo tej choroby. Bo tak, trądzik to choroba.
Wrócę jeszcze do tego, dlaczego zakładam bloga. Ostatnio w internecie pojawia się coraz więcej wzmianek o trądziku. I to chyba źle, bo aż przykro patrzeć na komentarze "umyj ryj i przejdzie", "wystarczyłoby nie jeść tyle czekolady". Otóż, informuję każdego kto wejdzie na tego bloga - jakby to było takie proste to firmy od mydełek już dawno by się wzbogaciły, a te od czekolady zbankrutowały :). Także moi drodzy, olewamy takie komentarze, bo sami wiemy jak jest. I przede wszystkim nie wdajemy się w dyskusję z takimi osobami, bo nie ma ona najmniejszego sensu.
To co? Przebrniemy jakoś razem przez ten problem? :)
Swoją drogą to na blogu chciałabym też pisać o innych rzeczach, np. o ćwiczeniach, zdrowym trybie życia, ale też o zwykłych moich przemyśleniach. Zobaczymy jak to będzie, ale na pewno to co najważniejsze to posty o tym jak się pozbyć tego niezbyt miłego towarzysza, nazywanego trądzikiem.
P.S. Mam nadzieję, że znajdzie się chociaż jedna osoba, której blog się przyda. ;)
Nareszcie się udało założyć bloga... Miałam wymyślone tysiące nazw tylko, że wszystkie były pozajmowane. Szkoda, ale ta też mi się podoba :).
Pierwsze posty są zazwyczaj najtrudniejsze, więc może zacznę od tego dlaczego w ogóle bloga zakładam. Problemy z trądzikiem mam od jakichś 8-9 lat. Powiem szczerze, że zaczęły się u mnie dużo wcześniej niż u moich rówieśników, dlatego już od dzieciństwa czułam się z tym dość niekomfortowo. Przeszłam przez rozmaite leczenia, stosowałam dziesiątki różnych produktów, żeby się tego pozbyć i wreszcie przychodzi końcówka terapii, która jako jedyna ma jakieś sensowne efekty. Ta kuracja to leczenie doustne retinoidami. Wiąże się ona z dużą liczbą nieprzyjemności, ale wg mnie warto. I tutaj dochodzimy do miejsca o czym będzie ten blog. Chciałabym Wam opisać, jak przebiega moja walka z trądzikiem i z jakimi problemami się napotykałam. Dać Wam gotowe rozwiązania, a czasem sama o coś zapytać. Ale co najważniejsze - WSPIERAĆ. Pamiętajcie, że mimo trądziku można być ładnym, można sobie radzić w życiu i mieć znajomych. I właśnie tacy jesteście, śliczni, mimo tej choroby. Bo tak, trądzik to choroba.
Wrócę jeszcze do tego, dlaczego zakładam bloga. Ostatnio w internecie pojawia się coraz więcej wzmianek o trądziku. I to chyba źle, bo aż przykro patrzeć na komentarze "umyj ryj i przejdzie", "wystarczyłoby nie jeść tyle czekolady". Otóż, informuję każdego kto wejdzie na tego bloga - jakby to było takie proste to firmy od mydełek już dawno by się wzbogaciły, a te od czekolady zbankrutowały :). Także moi drodzy, olewamy takie komentarze, bo sami wiemy jak jest. I przede wszystkim nie wdajemy się w dyskusję z takimi osobami, bo nie ma ona najmniejszego sensu.
To co? Przebrniemy jakoś razem przez ten problem? :)
Swoją drogą to na blogu chciałabym też pisać o innych rzeczach, np. o ćwiczeniach, zdrowym trybie życia, ale też o zwykłych moich przemyśleniach. Zobaczymy jak to będzie, ale na pewno to co najważniejsze to posty o tym jak się pozbyć tego niezbyt miłego towarzysza, nazywanego trądzikiem.
P.S. Mam nadzieję, że znajdzie się chociaż jedna osoba, której blog się przyda. ;)
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)